wtorek, 1 listopada 2016

Fangirl

Hej wszystkim :)
Widzicie jak szybko przychodzę do Was z kolejną recenzją ? :)
Tym razem pod lupę biorę "Fangirl" Rainbow Rowell.
Zasadnicze pytanie, które trzeba zadać w tym momencie to: kim jest fangirl ?
Odpowiedź jest niezwykle prosta - osoba, która pisze fanfiki.
A czym są fanfiki ? (biedne osoby, które nie znają odpowiedzi na to pytanie) - to ktoś, kto pisze fanfiction (z tłumaczenia fikcja fanowska - opowiadania o bohaterach jakieś książki, których niezwykle się lubi).
Skoro już mamy teorię za sobą to pora przejść do Cath (tytułowa fangirl)
Cath to bardzo ciekawa bohaterka. Wszystko o czym marzy to pozostanie w swoim pokoju z laptopem i batonami proteinowymi( zupełnie tak jak ja - no może zamiast batonów wolałabym pizzę). Cath nie przepada za ludźmi (a już zdecydowanie nie czuje się komfortowo wśród towarzyskich i otwartych osób) a niestety musi z takimi cały czas przebywać. Wszystko zaczęło się od tego, że jej siostra bliźniaczka Wren ją wystawiła, bo dziewczyny miały mieszkać razem. Jej nowa współlokatorka Reagan (bo Cath mieszka w akademiku) to imprezowa dziewczyna. Jakby tego było mało do ich pokoju wciąż przychodzi jakiś Levi, który nie chce dać jej spokoju i wciąż z nią rozmawia. Pewnie myślicie, że Cath przeżywa piekło, prawda? No cóż...niekoniecznie. Dziewczyna stara się ignorować wszystko co jej przeszkadza i skupia się na studiowaniu swojego wymarzonego kierunku - pisania. Nasza samotniczka uwielbia pisać i właśnie to robiłaby przez cały czas...A co takiego pisze...Otóż gejowskie fanfiki o czarodziejach - Simonie Snow i Bazie ( możecie ich już znać z książki "Nie poddawaj się"). Nasza bohaterka jest wielką fanką tej pary. Na dodatek łączy przyjemne z pożytecznym, bo nie ona jedyna ich uwielbia. Blog Cath ma naprawdę wielu fanów jednak sama jego autorka pozostaje anonimowa dla swoich czytelników. W jednej ze swoich recenzji wspominałam już Rainbow Rowell i bardzo ją wychwalałam. Tak będzie i tym razem. Kobieta pomyślała o swoich czytelnikach i stworzyła książkę wręcz idealną. "Fangirl" to bardzo przyjemna lektura, która jest strzałem w dziesiątkę dla książkoholików. Otóż każda czytelniczka (wybaczcie Panowie) może utożsamiać się z Cath. Jest to dziewczyna dokładnie taka jak my. I to właśnie czyni ją taką wyjątkową. Główny bohater męski czyli Levi wywoła uśmiech na każdej twarzy - jest chyba najbardziej pozytywnym bohaterem z jakim miałam styczność (po prostu mój humor automatycznie się poprawia choćby usłyszę jego imię). Do Reagan na początku miałam mieszane uczucie jednak ostatecznie okazała się świetną dziewczyną i wspaniałą przyjaciółką. Tak samo Wren. Pomimo kilku wpadek, ostatecznie staje się ideałem siostry. Język powieści też jest niesamowity i łatwo przyswajalny (w końcu to Rainbow Rowell). Fabuła powieści to zwykła obyczajówka jednak ma w sobie to coś :) Książka jest naprawdę godna przeczytania i obowiązkową pozycją na liście każdego wielbiciela książek. Gorąco Wam ją polecam - na 100 % się nie zawiedziecie :)

Ocena: 9/10
O książce możecie poczytać tu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/189500/fangirl


poniedziałek, 31 października 2016

Nie Poddawaj Się

Hej moi kochani książkoholicy !
Nadszedł czas na moją kolejną recenzję, a tym razem pod odstrzał biorę "Nie Poddawaj Się" Rainbow Rowell. Dodam, że miałam przyjemność przeczytać tę książkę w oryginale (Carry On Simon Snow), więc moja recenzja będzie zawierać też porównania polskiej wersji z oryginałem. Ok, to zaczynamy ! :)
Na początku warto wspomnieć o samej autorce. Osobiście uwielbiam Rainbow Rowell i jej styl pisania (jest prosty i przyjemny). Ma też niesamowitą wyobraźnię i potrafi rozwijać wszystkie wątki, więc jeśli tylko widzicie, że to ona jest autorką powieści, którą trzymacie w dłoni to na 90 % będzie to książka, którą naprawdę warto przeczytać :)
Głównym bohaterem książki jest Simon Snow (którego znacie jeśli czytaliście "Fangirl" - jeśli nie to powinniście szybko to nadrobić). Simon jest czarodziejem, któremu czarowanie nie do końca wychodzi...Jest sierotą i Wybrańcem (kogoś wam on nie przypomina ?) oraz mieszka w szkole magii Wattford. Jego współlokatorem jest Baz (Tyrannus Basilton Grimm Pitch), który go szczerze nie znosi (a najwyżej na początku takie można odnieść wrażenie). On i Simon to wrogowie nr 1 i wcale się z tym nie kryją. Niestety chłopcy nie mają wyboru i muszą mieszkać w jednym pokoju. Co by tu dodać...Jeśli nie lubicie par homoseksualnych to odradzam Wam tę książkę, ponieważ w "Nie Poddawaj Się" Simon i Baz będą parą (ale do tego dojdziemy...). No więc.
Simon i Baz uczą się w szkole magii Wattford. Simon ma najlepszą , bardzo inteligentną przyjaciółkę Penny, która później zaprzyjaźnia się też z Bazem ( Serio Wam to nic nie przypomina ? )

Czytając "Nie poddawaj się" miałam wrażenie jakbym czytała naprawdę niezłe fanfiction Harrego Pottera (I pewnie nie tylko ja miałam takie odczucia).
Simon to idealny Harry ( może poza tym, że Simon jest trochę ofiarą losu i w przeciwieństwie do czarodzieja z Hogwartu jemu nic kompletnie nie wychodzi - chociaż ja uważam, że to przeurocze).
Baz to arystokrata, który mówi do Simona tylko po nazwisku ( uwielbiam Draco Malfoya, ale uważam że Baz jest od niego 10000 razy fajniejszy). Zasadniczą różnicą między nim a Draco jest to, że Baz to wampir (wampir, czarodziej, arystokrata - normalnie chłopak idealny).
Penny i Hermiona jednak mają o wiele więcej różnic (Tutaj Rowell uruchomiła swoje szare komórki). Niestety nie zrobiła tego aż tak przy Magu, który aż nadto przypomina Dumbledore'a.
Dobrze, że w Wattford nie ma przynajmniej czterech domów :P (Niestety ma nieznośnią Agatę, która irytuje czytelnika od pierwszej do ostatniej strony)
Wracając...
Książka rozpoczyna się tym, że Simon wraca do Wattford na swój ostatni rok nauki. Wszystko wydaje się takie jak zawsze...Brakuje tylko jednej rzeczy ( a faktycznie osoby). Nie ma Baza. Baz nie wraca do szkoły co wzbudza pewne podejrzenia w Simonie ( Simon ma wrażenie, że Baz jest drugim Lordem Voldemortem i nie przyjechał do szkoły ponieważ knuje niecny plan jak go wykończyć).
Niestety chłopiec nic nie może zrobić i tylko czeka, aż jego współlokator wróci, żeby znów mieć na niego oko. Baz ostatecznie wraca jednak trochę mu to zajmuje...I teraz wszystko się zaczyna.
Dla mnie prawdziwa fabuła książki rozpoczyna się właśnie od jego powrotu, ponieważ wtedy zaczyna się coś dziać. Cały świat magii jest zagrożony przez okropnego Szarobura, który chce zniszczyć Simona i potem cały świat (chociaż nie tylko przez niego, ale nie będę Wam spoilerować)
W dalszej części książki Simon i Baz zawierają sojusz.
Otóż Baz chce dowiedzieć się kto zamordował jego matkę, a Simon uznał, że mu w tym pomoże. Teraz pewnie się dziwicie dlaczego Simon chce pomóc swojemu największemu wrogowi...
Podczas nieobecności Baza odbywała się noc duchów, w czasie której duchy zmarłych mogły na chwilę objawić się swoim bliskim i przekazać im jakąś wiadomość. Baza nie było, więc jego matka pokazała się Simonowi i przekazała mu wiadomość, że jej morderca wciąż jest na wolności i musi zostać ukarany. W ten sposób Simon jako doręczyciel wiadomości uznał, że chce pomóc Bazowi odnaleźć mordercę (ogólnie Simon chciał zbawić cały świat od wszelkiego zła). Od tej decyzji praktycznie rozpoczyna się ich wielka przygoda. Chłopcy podczas wspólnych poszukiwań lepiej się poznają i odkrywają nowe fakty na temat siebie nawzajem. Z czasem między nimi rozkwita miłość. Co ja mogę powiedzieć ? Zawsze byłam cichą fanką Drarry więc cieszy mnie to, że Rainbow w jakiś sposób zaspokoiła moje czytelnicze pragnienia. Ogólnie książka jest napisana i przetłumaczona naprawdę dobrze ( może poza jednym szczegółem - odzywki Baza). Baz nie jest grzecznym chłopcem i zdarzało mu się (nawet często) przeklinać, ale sposób w jaki to robił bądź co bądź pozostawał arystokratyczny (jednak krew to krew). Niestety w polskiej wersji zostało to zupełnie zmienione i czasami miałam wrażenie jakbym słuchała jakiegoś pijaka po kilku butelkach, a nie kogoś o wyższym statusie społecznym. Dodatkowo angielski slang został zupełnie pominięty a mogłoby się to jakoś przeinaczyć zachowując ogólny sens. Biorąc jednak pod uwagę fabułę książki, tak jak już wspomniałam, czyta się przyjemnie. Ta powieść jest tak romantyczna i urocza, że nie można przejść koło niej obojętnie. Jest to idealna książka na wolny wieczór - na pewno dostarczy wam dużej dawki humoru i poprawi nastrój. Ze swojej strony bardzo ją polecam, a jeśli wasz język angielski jest odrobinę wyższy niż podstawowy radzę przeczytać też oryginalną wersję dla porównania. Na początku może nie porywać, to fakt, ale to co się dzieje potem jest warte przemęczenia się przez pierwsze kilka rozdziałów :)

Ocena: 7,5/ 10

O książce możecie poczytać tu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/3844408/nie-poddawaj-sie

Harry Potter i Przeklęte Dziecko

Witajcie ! :)
Na tym blogu będę recenzować dla Was książki :) Dziś przychodzę do was z recenzją najnowszej części Harrego Pottera, a mianowicie "Harry Potter i Przeklęte Dziecko". Warto zacząć od tego, że nie jest to część taka jak pozostałe... Jest to bowiem scenariusz na podstawie sztuki Jacka Thorne'a, który opowiada o losach Harrego i jego przyjaciół dziewiętnaście lat po pokonaniu Voldemorta (Tak najwyżej jest napisane na odwrocie książki ). Szczerze mówiąc, nie wiem czy można tę część uznać za cykl nowych przygód tytułowego czarodzieja z blizną. W tej powieści głównym bohaterem nie jest Harry tylko jego syn Albus i jego przyjaciel Scorupius (syn Dracona Malfoya). Swoją drogą bardzo wyczekiwałam polskiej premiery "Przeklętego Dziecka", ponieważ końcówka "Insygnii Śmierci" wywołała u mnie pewien niedosyt. Jednak po przeczytaniu ósmej części już nie wiem co myśleć. Zacznijmy może od początku...Albus Potter jest synem Harrego Pottera (wiem, powtarzam się) i nie jest z tego powodu zbyt zadowolony. Ba ! To jego największy problem. Otóż młody czarodziej jest nieustannie utożsamiany z ojcem. Już na samym początku trafił do Slytherinu co wywołało wielkie zdumienie wśród jego rówieśników ( Jak to ? Potter w Slytherinie ?). Potem okazało się, że jest beznadziejny w rzucaniu zaklęć, co tylko zwiększyło niechęć pozostałych uczniów Hogwartu ( Syn Harrego Pottera a nie potrafi nawet przywołać miotły ?). Albus nie miał łatwego życia w Hogwarcie, ale nie był osamotniony. Osobą równie nielubianą jak on był Scorupius Malfoy. Ludzie śmiali się z niego przez plotki, że jest synem Voldemorta. Jak wiadomo swój ciągnie swego i Albus ze Scorupiusem zostali najlepszymi przyjaciółmi ku niezadowoleniu Rose (córki Hermiony i Rona), która wierzyła w pogłoski o Scorupiusie. Rose jest chyba najbardziej irytującą postacią w tej książce. Dlaczego tak sądzę ? Po pierwsze - wierzyła w głupie plotki chociaż uważała się za osobę dosyć inteligentną (geny robią swoje), po drugie - porzuciła swojego przyjaciela z dzieciństwa Albusa tylko dlatego, że dosiadł się do samotnego i smutnego Scorupiusa w przedziale Ekspresu Hogwart. Coś z tą dziewczyną było nie tak, ale skończmy temat Rose i kontynuujmy. Otóż przyjaźń chłopców nie przeszkadzała tylko i wyłącznie Rose. Sam Harry Potter miał wątpliwości na temat pochodzenia młodego Malfoya i doszło do sytuacji gdzie nawet zakazał synowi przyjaźnić się z nim. Harry i Albus nieustannie się o coś kłócili. Każde ich spotkanie kończyło się awanturą...Pewnego wieczoru do Potterów przyszedł (a raczej przyjechał na wózku inwalidzkim) Amos Diggory. Mężczyzna żądał od Harrego (który ma niezłą posadę w ministerstwie magii), żeby dał mu zmieniacz czasu i pozwolił uratować Cedrika, który niepotrzebnie zginął podczas turnieju trójmagicznego...Harry oczywiście odmówiłi wściekły Amos opuścił posiadłość (po kilku żałosnych błaganiach oczywiście). W tej samej scenie poznajemy Delphi, która przyłapała Albusa na podsłuchiwaniu rozmowy dwóch mężczyzn. Następnego dnia (a może kilka dni później), podczas podróży do Hogwartu Albus wpada na "genialny" pomysł kradzieży zmieniacza czasu i uratowania Cedrika. To co się dzieje później to naprawdę coś niezwykle pokręconego... Albus, Scorupis i Delphi kradną zmieniacz czasu, udają się do przeszłości w celu zrealizowania swojego planu i wszystko mogłoby wydawać się dobrze gdyby nie fakt, że przez swoje majstrowanie przy przeszłości zmieniają przyszłość... I to tyle zarysu fabuły z mojej strony. Nie chcę wam zaspoilerować największej akcji chociaż mało kto już pewnie został, kto tej akcji dalszej nie zna... No więc... Sama forma powieści ma swoje plusy jak też i minusy. Przez to, że książka jest oparta tylko na dialogach może być trudna do przeczytania (mi osobiście brakowało tych wszystkich opisów). Jako plus można uznać to, że powieść niezwykle szybko się czyta. Sama akcja była dla mnie troszkę zbyt wymuszona (to już zdecydowanie nie jest ten sam Harry Potter co kiedyś). Na tak są też względy estetyczne (okładka jest przyjemna dla oka). Ogólnie nie wiem co o tej książce sądzić. Pierwszy raz czytałam coś, co jednocześnie mnie zainteresowało i odrzuciło. Książka wciąga - to fakt. Jednak im dalej brniemy w lekturę tym bardziej mamy ochotę krzyknąć "Pomocy ! Oddajcie mi mojego dawnego Harrego !"... Postać Scorupiusa jest zdecydowanie na plus jednak o Albusie nie mogę powiedzieć tego samego. Ten chłopak w niektórych momentach tak mnie dobijał, że miałam ochotę wejść do tej książki tylko dlatego żeby walnąć młodego Pottera mocno w głowę. O postaci Rose wypowiedziałam się wcześniej (no okropna dziewucha po prostu), a o Delphi przekonacie się sami jeśli postanowicie przeczytać tę książkę. Ciągle piszę tylko o dzieciach i dzieciach, ale nie omówiłam jeszcze "starych" bohaterów (chociaż o Harrym już coś chyba napomknęłam)... Harry Potter, chłopiec który przeżył i przy okazji niesamowicie działa na nerwy (przynajmniej tak gdzieś do 250 strony - cała książka ma ich 354). Harry jest przedstawiony jako ojciec, który kompletnie nie rozumie swojego dziecka. Zamiast z nim szczerze porozmawiać i wykazać się opanowaniem w trudnych chwilach robi zupełnie na odwrót, potem tego żałuje, a potem znów robi to samo. Ech... Ginny jest dobrą matką dla swoich dzieci i nie zaskakuje żadnymi dziwactwami chociaż nie spodziewałam się po niej żadnych wybryków (przecież to super Ginny). Ron i Hermiona to takie urocze małżeństwo. Ron nic się nie zmienił z czego się bardzo cieszę, ponieważ wszelka zmiana byłaby straszna. Hermiona to wciąż Hermiona (może jest odrobinę mniej wkurzająca co też oceniam na spory plus). Podsumowując historia jest serio mega pokręcona jednak na jeden nudny wieczór można ją poznać. Może Wam akurat przypadnie do gustu ? Bynajmniej ja ją polecam - nie żałuję, że przeczytałam tę część, ale nie sięgnęłabym po nią drugi raz (przynajmniej ładnie wygląda na półce) :)

Ocena: 6/10

O książce możecie poczytać tu: http://lubimyczytac.pl/ksiazka/272814/harry-potter-i-przeklete-dziecko